17 września 2011 - Wycieczka rowerowa Frankfurt
nad Odrą – Forst.
<< powrót
17 września,
korzystając z ostatnich dni lata, wybraliśmy się na wycieczkę rowerową
do naszych zachodnich sąsiadów. Plan był ambitny, a grupa liczna. Cztery
osoby: Karolina Bojko, Piotr Kowalski, Michał Zaporowski i - jedyny w tym
gronie nauczyciel - Hubert Kozik, a do pokonania, jak nam się na początku
wydawało, jedynie 88 km z Frankfurtu nad Odrą do Forstu. Jednak życie
brutalnie zweryfikowało nasze plany. Zamiast do Frankfurtu musieliśmy jechać
do Słubic, a zamiast z Forstu. musieliśmy wracać z Zasiek. Przyczyna to
odwieczny problem ludzkości – pieniądze, a w zasadzie to ich niedostatek.
Wyruszyliśmy
o 5:11 z Żar. Pociągiem do Zielonej Góry, a stamtąd do Słubic. Podróż trwała
3 godziny
i niektórym z nudów zaczęło trochę "odbijać". Na szczęście nad wszystkim
panował zachowujący kamienny spokój nauczyciel geografii (kto nie był, ten
uwierzy, kto był, milczy pod groźbą powtarzania drugiej klasy). Do Słubic
dotarliśmy, o dziwo, zgodnie z rozkładem,
o 8:23. Potem szybko przemieściliśmy się do Frankfurtu, po drodze zaopatrując
się
w "Biedronce" i około 9:00 wyruszyliśmy na szlak rowerowy Nysa – Odra (Oder
- Neisse Radweg). Początek mieliśmy udany, bo nadrobiliśmy tylko 10 km. W
Eisenhuttenstadt zgubiliśmy szlak i do Guben dotarliśmy drogą, której w
ogóle nie planowaliśmy. Zrobiliśmy jakieś 90 km, ciągle ścigając się z
czasem. I nagle, gdy już uwierzyliśmy, że jednak na czas dotrzemy do Zasiek,
los wbił nam nóż w plecy. Zabolało. Najpierw Michał wpadł rowerem w barierkę
i tylko skręcił palec. To akurat nas nie zaskoczyło, bo
wszyscy czekaliśmy na ten moment, nie wiedzieliśmy tylko kiedy on nastąpi.
Prawdziwy cios miał dopiero nadejść i … nadszedł. Piotr, do tej pory
dzielnie znoszący trudy wycieczki (zapomniałem wspomnieć, że 27 km
przed Guben odpadł mu pedał) złapał gumę. Oczywiście byliśmy na to
przygotowani. Pompkę pożyczyliśmy od napotkanych na drodze Niemców,
rozmawiając z nimi po … angielsku. Przy okazji dowiedzieliśmy się jak jest
„pompka” po angielsku … to – ffff ... fff … fff, czy jakoś tak. Niestety
pompka nie pomogła bo, dziura okazała się zbyt poważna. Na tyle powazna, że
panowie musieli zostać w Guben i poczekać na transport. Dla nich wycieczka
się skończyła. Ale dla mnie
z Karoliną w żadnym wypadku. Musieliśmy przejachać jeszcze 35 km, by dotrzeć
do Forstu. I przejechaliśmy !!! Pewnie Karolina nie dałaby rady, gdyby nie
wsparcie
i pomocna dłoń nauczyciela, który jak tylko mógł dopingował swoją uczennicę
(Karolina zachowaj milczenie, albo giń w otchłani "Ceramika" – na zawsze).
Ku
wielkiemu zdziwieniu
i zaskoczeniu zdążyliśmy na pociąg powrotny z Zasiek do Żar. Ba, byliśmy
nawet 10 minut przed czasem !!! Do domów dotarliśmy około godziny 18:00. Tak
czy siak, wycieczka się udała. Były momenty grozy, były łzy, rozpacz,
zmęczenie, pot, a nawet krew i chwile zapierające dech w piersiach. Ale udało
się. Mam tylko nadzieję, że to nie nasza ostatnia wycieczka rowerowa. W maju
czeka na nas Świnoujście. Będzie … ekstremalnie nieprzewidywalnie. I oto w
życiu chodzi. Mój stary profesor od geografii (patrz: Wielka Draka w
Chińskiej Dzielnicy) zwykł mawiać – "Walcz z nudą , przyjdź do
"Ceramika", a
na pewno nie wyjdziesz stąd … (dokończcie sami).
PS. Podziękowania dla całej trójki z 2 TOT …
bez Was nie byłoby tej wycieczki.
Niech moc będzie z Wami !!!
|